17 sierpnia, z racji uroczystości świętego Jacka Odrowąża, pierwszego polskiego dominikanina oraz założyciela i patrona polskiej prowincji dominikanów, na warsztatach liturgii tradycyjnej Ars Celebrandi w Licheniu centralne miejsce zajmowała liturgia i duchowość dominikańska. Główną Mszą św. tego dnia była Msza solenna w rycie dominikańskim, celebrowana przez Wojciecha Gołaskiego OP. Druga warsztatowa Msza św. tego dnia odprawiona została przez ks. Bartosza Gajerskiego OPs w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Publikujemy galerię zdjęć z Mszy św. solennej w rycie dominikańskim oraz kazanie ks. Gajerskiego poświęcone św. Jackowi. Kazanie ojca Gołaskiego i dodatkowe zdjęcia są opublikowane na stronie Ars Celebrandi: Kapa świętego Jacka

Foto: Ola Jarczewska

Człowiek ma się ubrudzić świętością

Kazanie ks. Bartosza Gajerskiego OPs podczas Mszy świętej śpiewanej, celebrowanej w uroczystość św. Jacka Odrowąża, patrona polskiej prowincji Zakonu Braci Kaznodziejów, na warsztatach liturgii tradycyjnej Ars Celebrandi w Licheniu.

150816-ArsCelebrandi-dzien2-przeglad-028Jak wysławić świętego, który pochodząc z możnej rodziny i mając ukończone studia, wędruje za granice kraju nie w poszukiwaniu czego innego, jak tylko Boga. Szuka jedynie chwały Bożej i na swojej drodze spotyka świętego ojca Dominika. I od niego zarażony świętością obyczajów, moralności, sposobu życia postanawia rzucić wszystko, co stanowi treść wielu lat jego życia, by rzeczywiście stać się Bożym sługą. Niczym święty apostoł nie radzi się ani krwi, ani ciała. Nie idzie pytać rodziny o zgodę, nie zastanawia się nad tym, czy to się będzie podobało, ale porzuca wszystko, by w zakonie żebraczym, nowo powstałym, chodzić ulicami w dwóch celach: by głosić Ewangelię i żebrać o chleb na dzień dzisiejszy.
Jak dostatecznie wysławić świętego, który w obliczu zagrożenia ratuje Chrystusa i Jego Matkę; który nie myśli o swoim życiu, ale o tym, że trzeba chronić rzeczy najcenniejsze: Bożą obecność?
Jak wysławić człowieka, który, widząc puste spiżarnie klasztorne, nakazuje braciom zasiąść do stołu, wierząc, że Bóg się zatroszczy o swoje dzieci, bo są ważniejsze niż wiele wróbli?
Jak wysławić człowieka, na którego modlitwę Bóg zsyła aniołów, by posługiwali przy stole?
Jak wysławić człowieka, którego całe życie było zanurzone w Bogu?
Chyba najlepiej — naśladując, bo świętość i wierność Bogu są zaraźliwe. Bo stykając się ze świętością, człowiek ma się nią ubrudzić, to znaczy pokryć cały, tak żeby nie było już w nim żadnego grzechu, ale zupełnie świętość Boża; by zwlec z siebie starego człowieka, a przyoblec nowego, stworzonego na obraz Boży w świętości i sprawiedliwości.
Jeżeli patrzymy dzisiaj na świętego Jacka, to nie możemy się zachwycać tylko cudami, które Bóg przez jego ręce dokonywał. Musimy się zachwycać tym, że w każdym dniu potrafił wypełniać przykazania Boże; że wymagając od innych, najpierw wymagał od siebie. I ta cecha dominikanów powinna trwać do dzisiaj. Uczył ich święty ojciec Dominik: jeżeli bracia wymagają od innych, najpierw muszą wymagać od siebie.
Piękny przykład realizacji tej idei mamy w osobie błogosławionego Michała Czartoryskiego. Nieliczni bracia, którzy go pamiętają, mówią o nim przede wszystkim dwie rzeczy: był niezwykle surowy dla braci nowicjuszy, ale jeszcze bardziej surowy dla samego siebie. I myślę, że to jest wzorzec dla nas. Jeżeli jako kapłan spowiadam i chcę kogoś surowo ocenić, to muszę sobie przypomnieć, że ja na większą zasługuję karę. Jeżeli jestem ojcem czy matką w rodzinie, to muszę pamiętać, że nie mogę wymagać najpierw od innych, ale od siebie. Jeżeli jestem mężem czy żoną, osobą samotną, nie mogę wymagać od ludzi tego, czego im nie daję. Jeżeli ja nie żyję świętością, nie mogę zmuszać innych, by tak żyli. Jeżeli ja żyję świętością, inni, patrząc na mnie, mogą się jej nauczyć.
Wpatrujmy się w świętego Jacka Odrowąża, który jako ten, kto rzeczywiście zrozumiał Ewangelię, pokazuje nam, że ona nie jest ponad nasze siły, ale jest do wypełnienia w każdym dniu, jeżeli będziemy spełniać dwie rzeczy: Bóg na pierwszym miejscu, choćby nam nawet groziła śmierć, i zaufanie do Jego miłosierdzia, które nie odpowiada tylko wtedy, kiedy człowiek tego żąda, ale odpowiada wtedy, kiedy człowiek tego potrzebuje, kiedy rzeczywiście jest gotowy to miłosierdzie przyjąć.
Kiedy nowy brat wstępuje do zakonu dominikanów, pyta się go: „Czego żądasz od zakonu?” A on odpowiada: „Miłosierdzia Bożego i waszego”. Jest to dla niego zachęta: ja mam być miłosierny; wtedy inni będą miłosierni dla mnie. Ja mam być dobry — a inni będą dobrzy dla mnie. Wpatrując się w świętego Jacka, uczmy się tego. I pamiętajmy, że kiedy zdarzył się ten cud, że aniołowie usługiwali braciom do stołu, to nie zaczęli od Jacka. On dostał jedzenie na końcu, mimo że był przeorem; pierwsi dostali najmłodsi, najsłabsi. Bo tak nakazuje miłosierdzie, tak nakazuje wierność Ewangelii. Innym wiele, sobie jak najmniej, Bogu zupełnie wszystko. Amen. W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego.