Z o. Igorem Gniusem OP z wikariatu Ukrainy rozmawia Dominika Krupińska.

Jak to się stało, że zacząłeś odprawiać pierwsze na obszarze Ukrainy Msze święte w rycie dominikańskim?

Igor Gnius OP: Te Msze święte zaczęły się, by tak rzec, przypadkowo, chociaż dla Boga nie ma przypadków. Jeden ze współtwórców Una Voce Ukraina, Jura, który był poprzednio protestantem i nawrócił się na katolicyzm, bardzo pragnął, żeby w Kijowie zaczęto odprawiać Msze święte w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, ale po jakimś czasie śmiertelnie zachorował i pozostawił ostatnią wolę, że chce, aby na jego pogrzebie odprawiona została Msza requiem w NFRR. Ja z kolei znałem już jednego z członków Una Voce Ukraina, Antona Herasymenko, który przychodził do prowadzonego przez dominikanów Instytutu Świętego Tomasza w Kijowie, i po śmierci Jury uznaliśmy, że nie ma innego wyjścia, trzeba zacząć. Było to w maju 2017 r. Zaczęły się spontaniczne przygotowania i gromadzenie potrzebnych przedmiotów. Cmentarz, na którym chowaliśmy Jurę, leży za miastem, nic tam nie jeździ, trzeba wszystko przywieźć, i tam, w tym domu pogrzebowym, odprawiłem moją prymicyjną Mszę świętą — w rycie dominikańskim, a nie trydenckim, bo trydenckiego nie znam. Na małym stoliku zmieściliśmy wszystko i niejako „cudem” tę Mszę odprawiliśmy, bo było dużo oporów, a ja też jeszcze nie umiałem swobodnie celebrować.

A jak w ogóle nauczyłeś się celebrowania Mszy świętej w rycie dominikańskim?

Ten pogrzeb nastąpił już po moim pierwszym pobycie na warsztatach „Ars Celebrandi” w Licheniu, gdzie zacząłem naukę, więc moje umiejętności nie były zerowe, ale brakowało mi praktyki. Inaczej jest, kiedy się ćwiczy na sucho, a inaczej, kiedy wszystko dzieje się w realnym czasie. Co do szat, to też ciekawa sprawa — jakiś miesiąc wcześniej ludzie z białoruskiej Una Voce podarowali nam niepotrzebne u nich ornaty i był m.in. czarny. Nie było jednak ani stuły, ani manipularza, ani bursy, i żona jednego z członków naszego Una Voce w jedną noc to wszystko uszyła. Więc początki były trudne, zwłaszcza że to był przecież pogrzeb, a krewni Jury, poza jednym, są protestantami. A przed Mszą przemawiał pastor.

O. Igor Gnius śpiewa lekcję podczas solennej Mszy św. w rycie dominikańskim w Bazylice Licheńskiej podczas warsztatów Ars Celebrandi w lipcu 2019 r. Fot. Paweł Kucharski Travart

Jak udało się Wam doprowadzić do ustanowienia regularnych celebracji w Kijowie, czyli czegoś, czego u nas w Polsce, mimo większego środowiska świeckich przywiązanych do rytu dominikańskiego, nie zdołaliśmy jeszcze osiągnąć?

Po pogrzebie Jury zaczęła się intensywna praca. Wokół Una Voce skupieni są wierni przywiązani do tradycyjnej Mszy świętej oraz ich znajomi, młodzi katolicy, więc spotkaliśmy się i powiedzieliśmy sobie: „To może zaczniemy?”. Było już lato i pamiętam, że kolejną Mszę po tym Requiem odprawiłem 4 sierpnia sam, bez ministranta, w wewnętrznej kaplicy naszego klasztoru. Potem zaczęliśmy się spotykać na ćwiczenie, i 29 września, w dniu św. Michała Archanioła, który jest patronem Kijowa oraz dominikańskim wikariacie Ukrainy, odbyła się pierwsza Msza święta w rycie dominikańskim w dostępnej dla wiernych kaplicy naszego klasztoru.

Na początku prosiłem o pozwolenie tylko na jednorazowe Msze święte. Potem na kapitule klasztoru bracia postanowili, że będą się one odbywać dwa razy w miesiącu, w niedziele, a ponadto w święta nakazane. Początkowo propozycja ta wzbudzała oczywiście wątpliwości (na przykład, czy jeśli w niedzielę będzie dodatkowa Msza, to czy jestem w stanie odprawić dwie), ale powołałem się jasno na fakt, że ludzie proszą o Mszę, więc nie możemy odmówić. Jeśli we Lwowie nasi bracia byli gotowi odprawiać dla grekokatolików, to jak tu w Kijowie nasi rzymscy katolicy, którzy proszą o Mszę świętą, mieliby od nas usłyszeć „Idźcie na NOM”? Więc stanęło na tym, że Msze święte w rycie dominikańskim zostały wpisane do stałego grafiku w pierwsze i trzecie niedziele miesiąca oraz święta nakazane (według starego kalendarza), a także w święta dominikańskich świętych. W praktyce jednak okazało się, że celebracji w dniach dominikańskich świętych nie udało się uruchomić, bo wypadały najczęściej w dni robocze i musiałbym celebrować sam.

Jak udało się Wam uzyskać zgodę biskupa?

Kiedy jeszcze Jura żył, udał się z całą grupą wiernych do biskupa Witalija Krywyckiego, żeby się przedstawić i poprosić o kapelana. Biskup Krywycki jako młody człowiek w latach 80. służył kiedyś do Mszy trydenckiej, więc rozumiał, o co chodzi. Była więc duża radość, że biskup miejsca się zgodził i obiecał poszukać kapelana. Ale jak wiadomo, biskupi mają dużo zajęć, więc biskup Witalij nie odzywał się. Tymczasem my — ta grupa świeckich i ja — spotkaliśmy się w Instytucie św. Tomasza z Akwinu. Potem był pogrzeb Jury, a potem ruszyły już regularne Msze. Były one przeznaczone dla kijowskich katolików przywiązanych do Mszy w starym rycie w ogóle, ponieważ Mszy świętej trydenckiej u nas nie ma.

Warto podkreślić, że celebrowane były nie tylko Msze czytane, lecz również śpiewane. Spośród świeckich uczestników udało się wyszkolić czterech ministrantów. Zdołaliśmy przygotować Msze śpiewane na duże święta, takie jak Boże Narodzenie i Objawienie Pańskie — wraz ze śpiewem genealogii i ogłaszaniem świąt.

Dodam, że skończyłeś szkołę muzyczną i świetnie śpiewasz…

Śpiewanie po łacinie jeszcze sprawia mi trudność, muszę ćwiczyć. Kiedy mam Mszę śpiewaną, przez cały tydzień przeglądam teksty, przygotowuję kazanie, prześpiewuję to, co mam zaśpiewać, żeby to miało jakiś poziom, a nie było tylko odfajkowane. Na Ukrainie mamy katolicką telewizję i raz nawet umówiliśmy się, że przyjadą na celebrację, ale w końcu do tego nie doszło z powodu zbyt dużych kosztów. Natomiast dwa razy opowiadałem o Mszy trydenckiej i rycie dominikańskim w naszym katolickim Radiu Maryja.

Śpiewana Msza św. w rycie dominikańskim w Boże Narodzenie 2019, kaplica św. Jacka w Kijowie. Fot. Galina Pomiluyko/Католицька Традиція в Україні

Wspominałeś też, że zamierzasz nakręcić film powołaniowy, jako że zajmujesz się także duszpasterstwem powołań. Czy myślisz, że stary ryt nadaje się do przyciągania chętnych do zakonu i budzenia powołań?

Rzeczywiście jako dominikanie mamy mało powołań, a przynajmniej nie tyle, ile byśmy chcieli. Na Ukrainie jest w formacji jeden brat oraz jeden ksiądz diecezjalny z diecezji kamienieckiej, który pragnie do nas wstąpić. U młodzieży czy w ogóle ludzi wierzących widzę, że jest w nich pragnienie czegoś prawdziwego. Nie udawanie życia zakonnego czy liturgii, nie, że klasztor przeradza się w konwikt księży, tylko coś prawdziwego. Nie ma sensu poświęcać życia na coś, co istnieje tylko wirtualnie. A Msza święta w rycie dominikańskim nie jest tylko rytem liturgicznym, lecz niesie w sobie także pewien ładunek teologiczny i duchowy. Dlatego wydaje mi się, że będzie miała dobry wpływ na rozwijanie powołań. Jak byłem na warsztatach Ars Celebrandi, często podchodzili ministranci i prosili, że chcą służyć do Mszy w rycie dominikańskim. W Kijowie było podobnie — pewien ministrant z katedry przyszedł do mnie z prośbą o naukę służenia do Mszy w rycie dominikańskim. Bo to się rozchodzi po Internecie. I wydaje mi się, że to jest dobry moment, aby zachęcić młodych ludzi do pójścia w coś prawdziwego.

Co masz na myśli, mówiąc, że Msza święta w rycie dominikańskim niesie za sobą pewną prawdę teologiczną i duchową?

Zachęca do poszukiwań, do zrozumienia. Dlaczego tyle pokoleń świętych wychowało się na niej i czy jest to teraz aktualne? Oczywiście, że jest aktualne, bo stary ryt działa sam przez się. To nie jest katechetyczno-pedagogiczny NOM, który chce wszystko wyjaśniać. A młodzież wierząca szuka już nie wychowania i katechezy, lecz mistyki. Człowiek to nie tylko rozum. To jeszcze ciało, dusza… Jeśli nie ma tego wewnętrznego świata, życia duchowego, to klasztor staje się konwiktem. Ksiądz, wstając rano, zakłada habit jak garnitur i idzie do biura. A życie zaczyna się wtedy, gdy o szesnastej odprawi Mszę świętą i pójdzie w kolorowej koszulce na plażę.

Kiedy świętowaliśmy 800-lecie zakonu dominikanów, współpracowałem z reżyser Ireną Kondratiuk i ekipą filmową Studia Błogosławieństw ze Lwowa nad filmem o dominikańskich świętych. Podejście pani Ireny i jej ekipy bardzo mi się spodobało i postanowiłem zaprosić ją do współpracy przy nakręceniu filmu powołaniowego. Pani Irena jest zresztą tercjarką dominikańską. Chciałbym go kręcić we Lwowie, gdzie w katedrze i kościele św. Marii Magdaleny są piękne wnętrza nadające się do celebrowania dawnej liturgii. Będzie miał 5-6 minut długości. Ma mówić o powołaniu dominikańskim, ale będzie zawierał wybrane momenty Mszy świętym w rycie dominikańskim z moim, lub o. Witalija Sapiehy z Białorusi, który odprawia w rycie trydenckim, komentarzem. Uważam bowiem, że powołanie dominikańskie: głosić Ewangelię, zawiera w sobie ryt dominikański, tę związaną z nim głębię duchową. Nowy generał naszego zakonu, o., powiedział: „Głosimy nie to, co mówimy, lecz to, kim jesteśmy”. To jest właśnie to.

Powiedziałeś, że ryt dominikański wyraża powołanie dominikańskie. Czy możesz to rozwinąć?

Chodzi mi o bliskie relacje z Bogiem. W każdej Mszy świętej nawiązywana jest ta relacja, bo jest obecny Pan Bóg, który pierwszy wychodzi do człowieka, ale w ciągu wieków dominikanie głosząc Ewangelię, studiując, chodząc na dysputy i na głoszenie kazań ludowych karmili się właśnie tu, na Mszy świętej w rycie dominikańskim. Bez tego umiłowania liturgii naszego rytu nie byłoby Tomasza z Akwinu czy Marcina de Porres.

Podczas przygotowań do rozpoczęcia celebracji we Lwowie. Fot. Andrzej Kamiński

Wspomniałeś, iż zdarzyło się, że ministrant po służeniu Ci do Mszy świętej w rycie dominikańskim zainteresował się zakonem.

To było na warsztatach Ars Celebrandi. Trochę nie rozumiem tego „zachwytu” ministrantów nad rytem dominikańskim w tym sensie, że na co dzień służą do rzymskiego, ale ten ministrant był taki poruszony, iż pomyślałem, że coś w tym jest. Może ta zakonna prostota, to rozkrzyżowanie rąk, całowanie prawej części korporału po przeistoczeniu… No właśnie: liturgia działa sama przez się. Z punktu widzenia młodego ministranta, który nie czytał książek do liturgiki, mówiących o tym, skąd te gesty się wzięły, to działa właśnie tak.

Kilka tygodni temu zostałeś wybrany przełożonym klasztoru dominikańskiego we Lwowie. Wasza trzyosobowa wspólnota, nie posiadająca nawet wolnostojącego domu, a tylko mieszkanie, jest jednak spadkobiercą istniejącego do 1946 r. dużego klasztoru dominikańskiego w tym mieście, który był kwitnącym ośrodkiem kultury łacińskiej na dawnych Kresach i jednym z najważniejszych miejsc dominikańskiej formacji intelektualnej na ziemiach Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Czy teraz, kiedy zostałeś przełożonym, możemy liczyć na rozpoczęcie celebracji w rycie dominikańskim w tym tak ważnym tak dla polskiej, jak i ukraińskiej kultury mieście?

Tak, lwowscy dominikanie mieli ogromny wpływ na kształtowanie cywilizacji łacińskiej na tych ziemiach. Z lwowskiego konwentu w późnym średniowieczu bracia wyruszali na misje od Krymu po Bagdad. Mam świadomość tego wielkiego dziedzictwa. Nasz kościół Bożego Ciała zajmują grekokatolicy, natomiast kaplica zwana „Kaplicą Rozena”, gdzie odprawiamy Msze święte i prowadzimy Centrum Duszpasterskie, należy do archidiecezji lwowskiej, więc doświadczamy kościelnej bezdomności. Co do Mszy świętej w rycie dominikańskim, to planuję rozpocząć regularne celebracje od pierwszej niedzieli Wielkiego Postu. Ciekawe, że we lwowskim środowisku jest ogromne zainteresowanie dawną liturgią. W katedrze lwowskiej odbywają się co jakiś czas Msze w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, dlatego w naszej kaplice Rozena można będzie spokojnie zacząć duszpasterstwo wiernych tradycji łacińskiej.

Czyli rozumiem, że my, wierni przywiązani do rytu dominikańskiego mieszkający w Polsce, możemy czuć się zaproszeni do przyjeżdżania na lwowskie celebracje dominikańskiej Mszy?

Oczywiście! Serdecznie zapraszamy do Lwowa co niedzielę o g. 12.00 do kaplicy Rozena, ul. Winnyczenka 30. Do Lwowa można dość komfortowo dojechać pociągiem Intercity z Przemyśla.

Czy wiadomo, co się teraz stanie ze środowiskiem tradycji łacińskiej w Kijowie? Czy jest nadzieja na pojawienie się nowego celebransa rytu dominikańskiego lub NFRR?

Pan Bóg nie zostawia swoich owiec bez opieki! Do Kijowa został skierowany o. Witalij Sapieha, on właśnie będzie kontynuował celebracje w Kijowie.

Dziękuję Ci za rozmowę i życzę wszelkich łask Bożych.