Tagi

Udostępnij

 

W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.

Bracia i siostry!

Na początku wyznanie: Nigdy bym wcześniej nie oczekiwał, że nauczenie się odprawiania Mszy świętej (i mówię to w sensie czegoś, co wciąż jest jeszcze przede mną) jest dla księdza tak wielkim przedsięwzięciem. Dodajmy: kilkunastoletniego księdza. To było największe zaskoczenie: jakim niezwykłym przedsięwzięciem jest zdobycie samej umiejętności odprawiania. Ale nawet gdy już przyjdzie — na co należy mieć nadzieję — pewna umiejętność, to wciąż tak samo dużym wyzwaniem pozostaje pójście za znaczeniami ukrytymi w każdym geście, w każdym słowie, w następowaniu po sobie gestów, w następowaniu po sobie słów i modlitw. Dalej: w nakładaniu się wszystkich warstw: gestów, słów, śpiewu. Do tego dodajmy, prócz samego kościoła, wymowę ołtarza i świętych naczyń oraz szat, które je przyoblekają. Dodajmy wymowę szat liturgicznych księdza. Każda z tych rzeczy z osobna i wszystkie zestawione razem, każdy z detali i całość zbudowanej z nich budowli napełnione są znaczeniami.

Mamy dwie możliwości. Pierwsza: nie pójść za tymi znaczeniami, nie przejąć się nimi. Druga: iść za nimi. Nie warto zatrzymywać się przy tej pierwszej, bo o niej wiadomo z całą pewnością, że jest zła. Jeżeli więc wybierzemy drugą, to otwiera się przed nami niekończąca droga wielkiej duchowej pracy i duchowego trudu. I nie są one — ta duchowa praca i ten duchowy trud — czcze. Przeciwnie. Skąd się to bierze? Te wszystkie gesty, te wszystkie znaki, te wszystkie słowa nie niosą za sobą jakiegokolwiek znaczenia, ale są napełnione znaczeniem przez Chrystusa. Mówiąc dokładniej: są napełnione znaczeniem Jego Ofiary, którą złożył. Ta Ofiara wszystko napełniła sensem i ogniem; ogniem wielkiego pragnienia. Znaki te nie byłyby sobą, gdyby tego nie niosły, a my bylibyśmy jak analfabeci, gdybyśmy tych znaczeń nie czytali i temu ogniowi nie dali się zapalić. Wszystko to zostało napełnione przez Chrystusa, a pełnię tę ukazuje każdy kolejny męczennik i każdy kolejny święty. Te słowa i gesty, i zbudowana z nich całość misterna i kunsztowna, przypieczętowana jest słowami Jezusa: „Wykonało się”.

W niezwykłej harmonii z odprawianą Mszą Świętą pozostaje dar Bożej Matki, gdyż Ona ukazuje nam dwa etapy, przez które prowadzi nas Bóg. Święty Jan uznał za słuszne, pod wpływem Ducha Świętego, zawrzeć w swojej Ewangelii dwa spotkania z Matką Najświętszą, jedno blisko początku, drugie pod koniec. Pierwszym jest Kana Galilejska, drugim — Krzyż. O pierwszym wiemy, że był to „początek znaków”, jak to święty Jan sam podsumowuje. O drugim, że była to „godzina” Jezusa, która — w odróżnieniu od Kany — już nadeszła. W Kanie Galilejskiej zaczął się dopiero etap znaków, godzina „jeszcze nie nadeszła”. Ale później to się zmieniło; „nadeszła godzina” i była godziną Ofiary. Właśnie tej, która wszystko wypełni. Odkrywamy to w Matce Bożej — każdy, kto ją przyjmuje. Odnajdujemy najpierw etap znaków, które po prostu uczą nas, jak żyć. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”. Znaki zachęcają do wprowadzenia w czyn znanych już nauk. Dodają ducha, że da się je wprowadzić w czyn, da się według nich żyć i należy według nich żyć. „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie”.

W ten sposób wchodzimy na drogę, która prowadzi nas stopniowo do ofiary; do godziny, w której wszystko się spełnia i wszystko wykonuje. Tam spotykamy Matkę Bożą po raz drugi — gdy spełniona Ofiara zamienia się w dar. Jak w Kanie Galilejskiej Matka Boża była znakiem, tak pod krzyżem staje się darem: darem miłości. Tej samej, która przynagliła Jezusa, aby przyjął mękę Krzyża, aby złożył z Siebie na ołtarzu Krzyża Ofiarę. Z tej samej miłości, która Go do tego przynagliła, daje Jezus Matkę umiłowanemu Janowi. Dar Matki Bożej pokazuje wybranie; każdy, kto przyjmuje Matkę Bożą, tym samym przyjmuje wymiar wyboru, Bożego wyboru. Przyjmując Matkę Bożą, odkrywamy, że każdy z nas jest wybrany, że każdy z nas Ją osobiście otrzymał. Co trzeba zrobić? To samo, co zrobił święty Jan: przyjąć Ją do siebie, do swojego życia. Przyjąć Tę, która jest napełniona łaską, żebyśmy i sami byli napełnieni, bo Ofiara już się dokonała, a złożona została za nas. Pozostaje czerpać, przyjmować, żyć tym na co dzień. Trzeba mieć, tak jak święty Jan, Matkę Bożą w domu.

I te wszystkie znaki, którymi wypełniona jest przestrzeń liturgii, z których zbudowana jest katedra Mszy Świętej, też można przyjąć albo nie przyjąć. Jeśli zdecydujemy się na przyjęcie, otwiera się droga wzrostu i dojrzewania, dochodzenia do pełni. Ofiara Jezusa już się dokonała, ofiara męczenników i świętych już się dokonała, nasza jeszcze trwa. Jesteśmy w drodze. Przed nami wiele rozdroży, wiele wyborów, wiele decyzji: takich oczekiwanych, do których można się przygotować, i całkiem nieoczekiwanych. Matka Boża jest darem, który pomaga wybrać właściwą drogę, gdy przyjdą nieoczekiwane okoliczności, gdy tylko Ona pozostaje, żeby utrzymać łączność z Chrystusem, żeby się od Niego nie oddzielić, gdy przyjdzie ta decydująca godzina, do której przygotowują nas na razie znaki; gdy wszystko będzie zależało od tego, czy przy Nim zostaniemy.

Św. Jan po kolei przyjął i miłość, i wybór, i dar. I dzięki temu umiał podążać za Chrystusem w taki sposób, że potrafił po latach oddać słowami Jego Tajemnice. Czytajmy Ewangelię. Ale nie tylko. Wchodźmy w nią. Ewangelia nie jest przeznaczona tylko do lektury, po której można ją zamknąć i przejść do następnej lektury. Ona służy do tego, żeby nas wyprowadzić na drogę i dodać ducha i odwagi do drogi. Swoje wybranie, podobnie jak św. Jan, zrozumiał także Kościół. I przez wieki zbudował dla Wcielonego Słowa katedrę znaków, napełnonych sensem i miłością. Dlatego nigdy — tę prośbę na koniec kieruję do siebie i do każdego z was — nie zajmujmy się liturgią ani pobożnością w żadnym innym celu niż spotkanie Boga. Nawet najlepszego, najdoskonalszego narzędzia można użyć dobrze albo źle. Owszem, Msza Święta jest na to, abyśmy się stali podobni do męczenników. Ale nie jest męczennikiem każdy, komu ktoś nabił guza. Męczennikiem jest ten, kto idzie za Bogiem, kto szuka Go całym sercem i pełni Jego wolę.

W Imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen.