Tagi

Udostępnij

 
Kiedy celebrujemy liturgię w rycie dominikańskim, to czynimy to na mocy motu proprio Summorum pontificum Benedykta XVI. Dokument ten nakazuje stosowanie ksiąg liturgicznych, a zatem także kalendarza liturgicznego, z 1962 roku. I czynimy to; jednak w ciągu ostatnich 50 lat Kościół wyniósł na ołtarze niemało braci i sióstr Zakonu Kaznodziejskiego, wspaniałych świadków Chrystusa i świętego ojca Dominika.
Św. Jan MaciasSą wśród nich męczennicy, jak nasz o. Michał Czartoryski i s. Julia Rodzińska tudzież wielu męczenników misji i hiszpańskiej wojny domowej; są pobożni wyznawcy i ci, którzy całe życie poświęcili służbie miłosierdzia. Kult niektórych z nich, jak anielskiego malarza Fra Angelico (Jana z Fiesole), trwał od niepamiętnych czasów i w ostatnich latach został tylko zatwierdzony; inni, jak pobożny generał i reformator zakonu Jacek Maria Cormier, żyli niemal za naszych czasów.
Są oni wszyscy dla nas wzorem do naśladowania i przyczyniają się za nami swoimi modlitwami. Abyśmy mogli bez kłopotu korzystać z wielkiego dziedzictwa, jakim są dla nas nowi święci dominikańscy, o. Augustine Thompson OP z Kalifornii opracował i udostępnił w Internecie kalendarz uwzględniający ich obchody.
Dzisiaj celebrujemy pamięć jednego z nich, kanonizowanego w 1975 roku przez Pawła VI bł. Jana Macíasa, pokornego brata II chóru, furtiana, który zasłynął miłosierdziem wobec ubogich i wykluczonych. Żył na przełomie XVI i XVII wieku w peruwiańskiej Limie, która zajaśniała w tym okresie świętością wielu dominikanów, między innymi św. Róży z Limy i św. Marcina do Porres. W kalendarzu rytu dominikańskiego jest to święto III klasy. Sancte Joanne Massias, ora pro nobis!

Z homilii papieża Pawła VI wygłoszonej podczas kanonizacji św. Jana Macíasa
(za: LG, Teksty własne Zakonu Kaznodziejskiego, Kraków 2010)

Wspaniały i wymowny świadek ewangelicznego ubóstwa

Jan Macías jest wspaniałym i wymownym świadkiem ewangelicznego ubóstwa: jako mały sierota z otrzymywanej drobnej zapłaty pastuszka wspomaga biednych – „swoich braci”, dzieląc ich wiarę; jako wygnaniec, gdy naśladując swego patrona, świętego Jana Chrzciciela, nie szuka jak inni bogactw, ale pragnie tylko tego, aby się spełniła wola Boża; jako służący w oberży i starszy pasterz hojnie rozdaje swą miłość ubogim, ucząc ich modlitwy; jako zakonnik wypełnia swoje śluby, najwyższy dowód miłości względem Boga i bliźniego: „dla siebie nie szuka niczego, jak tylko Boga”. W celi furtiana łączy intensywne życie modlitwy i pokuty z niesieniem pomocy i dostarczaniem pożywienia dla mnóstwa biednych; sam odmawia sobie pokarmu, aby zaspokoić głód łaknących, w których wiara jego dostrzegała wyraźnie obecnego Jezusa Chrystusa. Zbierając to wszystko w kilku słowach: czyż samo życie tego „ojca ubogich, sierot i potrzebujących” nie dowodzi, jak owocne jest ewangeliczne ubóstwo, jeżeli ktoś żyje nim w całej pełni?
Gdy mówimy, że Jan Macías był ubogi, nie mamy na myśli tego ubóstwa, które jest szkodliwe jak nędza lub jak lenistwo, które w żaden sposób nie przyczynia się dla osiągnięcia słusznego dobrobytu, bo tego Bóg ani nie chce, ani nie błogosławi, ale myślimy o ubóstwie pełnym godności, które w pokorze zarabia na swój chleb doczesny jako na owoc własnej pracy.
Jak bowiem sumiennie i wydajnie przykładał się do swej pracy Jan Macías najpierw jako człowiek świecki, a potem jako zakonnik! Świadczą o tym otwarcie jego chlebodawcy i przełożeni. Ręce jego zawsze przygotowywały chleb dla siebie, dla swojej siostry, chleb dla rozlicznych uczynków miłosierdzia. Chleb ten był owocem pracy wydajnej ze względów społecznych i posiadającej zarazem siłę przykładu; pracy, która człowieka doskonali, odkupuje i upodabnia do Chrystusa, wszczepiając w duszę właściwą synom ufność, ufność pełną wiary, że Ojciec, który żywi ptaki w powietrzu i przyodziewa lilie polne, nie przestanie dawać swym dzieciom tego, co im do życia konieczne. „Szukajcie naprzód królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie wam dodane”.
Zresztą ciężka praca, jakiej oddawał się Jan Macías, nie odrywała jego duszy od Chleba Niebieskiego. Już od dzieciństwa wprowadzony w tajniki Bożej obecności, pośród rozlicznych swych zajęć zawsze pozostawał duszą kontemplatywną.
Zażyłość z Bogiem nie tylko nie oddalała go od ludzi, lecz odnawiając w nim gorliwość i energię, jeszcze bardziej zbliżała do nich i do ich potrzeb z tą myślą, by im dopomóc i doprowadzić do życia godniejszego i wznioślejszego pod względem ludzkim i boskim.
Takie postępowanie było jedynie wypełnianiem nauki i poleceń Kościoła, który szanując ubogich i miłując ewangeliczne ubóstwo, nigdy nie opuszcza biednych w ich utrapieniach, lecz przychodzi im z pomocą i podnosi do wyższych celów życia, bardziej zgodnych z godnością ludzi i dzieci Bożych.
To wszystko przynajmniej częściowo stawia nam przed oczy niezwykła postać tego świętego męża, postać pociągająca dusze, postać na nasze czasy, wspaniały przykład dla nas i naszego społeczeństwa.
Jan Macías dwojakim przykładem swego życia potrafił podnosić godność ubóstwa, a mianowicie z ufnością starając się o chleb dla ubogich i ustawicznie szukając Chleba ubogich, to znaczy Chrystusa, który wszystkich umacnia i w ten sposób prowadzi do osiągnięcia nadprzyrodzonego celu. Jakże wspaniałe przesłanie dla nas i dla naszego świata, zarażonego grzechem materializmu, który tak często cierpi wskutek nieokiełznanej żądzy używania rzeczy i zaniedbywania obowiązków społecznych. Również skutecznym okazuje się przykład „wewnętrznej jedności”, którą chrześcijanin powinien doskonalić w tym życiu doczesnym, przepajając je wiarą i miłością.