Idźcie śladem Eufemii Piastówny!
Kazanie ojca Marka Grzelczaka OP podczas Mszy św. w rycie dominikańskim, sprawowanej 5 czerwca 2015 r. z okazji inauguracji działalności Fundacji Ofki Raciborskiej w kościele św. Jana Chrzciciela w Raciborzu.
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Ta msza święta ofiarowana jest Bogu z prośbą o rychłą beatyfikację Eufemii Piastówny z Raciborza. Odległe od nas czasy, w dodatku przedzielone od nas burzliwą historią tego miasta i tego klasztoru, i tych budynków, tych kościołów, tych ludzi, którzy tutaj mieszkali i mieszkają. Jakże odległe to czasy, oddzielone od nas historią burz przeróżnych. Ale co nas łączy z tamtym czasem? Łączy nas ta sama miłość do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Tajemnica, którą wczoraj przeżywaliśmy w uroczystość Bożego Ciała — a trwamy w oktawie tej uroczystości — skłania nas do tego, byśmy zobaczyli to, co jest najważniejsze. Historia się przewala, ludzie przemijają, budynki zmieniają przeznaczenie, ale jest Boże błogosławieństwo, które sięga gruntu tej ziemi. Bo to błogosławieństwo budzi wiarę i miłość do Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, i owocuje nadzieją życia wiecznego.
Gdy jesteśmy na Mszy świętej, jesteśmy świadkami cudu. Możemy podziwiać różnych rzemieślników, mechaników, producentów, różnych wytwórców, którzy są wyspecjalizowani w swoim kunszcie, mają do dyspozycji narzędzia doskonałe i nic dziwnego, że doskonałe przedmioty spod ich ręki wychodzą. Ale jeżeli spojrzymy na Pana Boga, to jest On mistrzem nieskończonej doskonałości, wielkości, potęgi, chwały i wszechmocy, który raczył posłużyć się narzędziem niedoskonałym, jakim jest ksiądz, i który, posługując się tym niedoskonałym narzędziem, sprawia swą doskonałą obecność. Obecność, której niczego nie brakuje. Prawdziwą, rzeczywistą i osobistą obecność naszego Pana i Zbawiciela — Jezusa Chrystusa.
Oto w Kościele katolickim mamy doskonałą naukę Boskiego pochodzenia, przez nieumiejętnych głosicieli powtarzaną. W Kościele katolickim mamy prawdziwą łaskę Bożą, ukrytą w przepięknych siedmiu naczyniach — sakramentach, przez słabych i grzesznych księży sprawowane. Ale, moi drodzy, o to trzeba zabiegać — i za to Panu Bogu dziękować — że wielkość naszych księży jest w tym, że do różnych swoich słabości nie dodają tego, by fałszować Boże pouczenia, Bożą prawdę. Wielkość wiernych świeckich jest w tym, że potrafią cierpliwie znosić słabości swoich księży, a prawdziwą łaskę Bożą przez ich posługę z wdzięcznością przyjmować.
Oto odległe czasy sprzed kilkuset lat, czasy Eufemii z Raciborza, o której beatyfikację tę Mszę św. ofiarujemy i sprawujemy, i prosimy, a przecież świadkami jesteśmy tego cudu łaski i wielkości Boga, który podziwiała i kontemplowała Piastówna z klasztoru Dominikanek. Jesteśmy świadkami cudu łaski i wielkości Boga, który jak przed wiekami, tak i dziś chce dotrzeć do słabego i grzesznego człowieka, pochylić się nad nim przez dar Komunii świętej, przychodzący przez posługę kapłańską, chce uczynić człowieka swoim mieszkaniem, swoją świątynią, i w tej świątyni ma prawo do tego, by odbierać cześć i uwielbienie. Ta postać z minionych wieków, a dzisiaj tak w tym miejscu żywa i wspominana, niech nam ukazuje nić przewodnią łączącą stulecia, łączącą doczesność z wiecznością, łączącą ludzką słabość i przemijalność z wszechmocą i trwaniem Boga. Tą nicią jest prawdziwa, rzeczywista i osobista obecność Jezusa Chrystusa, naszego Boga i Zbawiciela, prawdziwego Boga i prawdziwego Człowieka, który siebie za nas ofiarował.
Świątobliwa Eufemia troszczyła się o wiele spraw. Jakże znane i podziwiane są jej osiągnięcia w trosce o klasztor, czy o miasto, czy o ludzi, którzy byli jej powierzeni. Ale też jej wielką troską był zakon dominikański i nieodległy od jej klasztoru klasztor ojców i braci. Jestem głęboko przekonany, że tradycja modlitwy mniszek za ojców i braci w tym miejscu również była obecna. Prosiłbym was, byście szli jej śladem w tej zaradności doczesnej, ale też w trosce i modlitwie za kapłanów. Módlcie się za wszystkich księży, czy to na czarno, czy to na biało, czy to na brązowo ubranych, żeby wszyscy księża Pana Boga pokochali bardziej. Bardziej niż wczoraj, bardziej niż rzeczy, bardziej niż ludzi, bardziej niż siebie. I żeby byli głęboko przekonani, że miłość Boga jest ich największym szczęściem.
Wtedy wymodlimy sobie pasterzy mężnych. Bo męstwo wypływa z miłości, nie z wyrachowania. Za dużo rachujemy w naszych czasach, za mało kochamy. Stąd też tak wiele tchórzostwa jest w naszych czasach. Niech ta prawdziwa, rzeczywista obecność Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie w naszych kościołach będzie otoczona naszą miłością, czcią, uwielbieniem, adoracją. Niech to nasze spotkanie, przyjęcie Komunii świętej, będzie nawiązaniem i wejściem w ten żywy nurt, który od Boga czerpie swój początek i źródło, a przechodzi przez Eufemię i przez tradycję tego miejsca, i przez to dzisiejsze nasze spotkanie. Spotkanie nasze, a raczej należałoby powiedzieć: Nasze spotkanie pod Chrystusowym krzyżem na Golgocie. Tak, bo to stąd czerpiemy łaskę życia i nadziei życia wiecznego.
Niepełne byłoby kazanie, gdyby pominąć osobę Matki Najświętszej. Pamiętajmy o niej. Ona zawsze stała pod krzyżem. Zawsze trwała, uczestniczy, towarzyszy w tej ofierze Chrystusowej, również na przestrzeni wieków. Nie jesteśmy tak wielkimi miłośnikami naszego Pana, żeby już nie potrzebować jej pomocy. Dobrze będzie, jeżeli będziemy ją zapraszać do naszych serc. Ona w końcu przecież najpiękniej przyjęła naszego Pana. To jej Bóg powierzył swojego Syna. Ona odpowiedziała najdoskonalej na miłość Bożą. Niech ona będzie gospodynią w naszych sercach i nas wyręczy, zastąpi w przyjęciu Pana do naszego wnętrza. Niech ona nas uczy, jak Boga kochać.
I miejmy nadzieję, że owoc naszego życia, naszej modlitwy, a nade wszystko ofiary Chrystusa Pana, owoc, za którym tęsknimy: rychła beatyfikacja Eufemii Piastówny z Raciborza stanie się faktem. Nie przyśpieszamy tych Bożych trybów, ale wolno nam prosić. A Pan Bóg w swojej dobroci niech sprawami pokieruje. Amen.