W 1850 roku papież Pius IX powołał na wikariusza zakonu Francuza nazwiskiem Wincenty Jandel. Nowy wikariusz w liście okólnym do zrujnowanego zakonu poczynił stwierdzenie, które dzisiaj wydaje się prorocze: „W samym środku tak wielkich niepokojów wśród rzeczy i narodów jesteśmy otoczeni ruinami; ale miejmy zaufanie, że wszystko zostanie odnowione… »Choroba ta nie zmierza ku śmierci«; »odnawia się młodość twoja jak orła«”[1].
Jedną z pierwszych trosk Jandela było rozbudzenie obserwancji liturgicznych. Generał pilnował ciągłego publikowania nowych wydań ksiąg liturgicznych, by nie brakowało ksiąg potrzebnych do chóru. Wśród nich znajdujemy dwie szczególnie godne uwagi; jedną z nich był Cantus Missarum, czyli graduał, drugą — długo wyczekiwany ceremoniał.
Przez całe wieki zakon dominikański przechował gorliwie swoją formę śpiewu gregoriańskiego. Jakkolwiek z początku może to brzmieć zdumiewająco, zakon przechował śpiew znacznie lepiej niż Kościół jako całość[2]. W całym Kościele upadek śpiewu zaczął się w XIV wieku i nawet wysiłki Soboru Trydenckiego na rzecz przywrócenia jego czystości kompletnie zawiodły. Z biegiem czasu stan się pogorszył. Jeszcze nawet w drugiej połowie XIX wieku Święta Kongregacja Obrzędów, wierząc, że błędny graduał medycejski zawiera „prawdziwy śpiew św. Grzegorza, poleciła go ponownie opublikować jako oficjalny śpiew Kościoła; status ten miał on od 1870 to 1904 roku”[3].
Problem Braci Kaznodziejów był inny. W ciągu pięćdziesięcioletnich prześladowań laickich wiele domów zakonu zniszczono, a prawie wszystkie pozostałe zostały rozszabrowane lub pozbawione własności. Małe i często ukryte wspólnoty, którym udało się przetrwać najgorsze, nie mogły kontynuować wyszukanych obrzędów chorałowych dominikańskiej liturgii. Później, gdy Jandel zaczął dzieło odbudowy, odkrył, że tradycja muzyczna zakonu została przerwana; dodatkowo zaś istniał problem z antyfonarzami, graduałami i procesjonałami. Konieczne było odwołanie się do rękopisów średniowiecznych. To trudne zadanie powierzono francuskiemu dominikaninowi, ojcu Bernardowi[4]. Znajomość prawdziwych zasad leżących u podstaw śpiewu gregoriańskiego była od wieków utracona i aktualne księgi muzyczne Kościoła nie mogły dostarczyć żadnej pomocy, ponieważ w większości z nich „liturgiczna i muzyczna ignorancja osiągnęła maksimum”[5].

Przywrócenie śpiewu w zakonie

Ojciec Bernard skorzystał z kilku rękopisów przechowywanych w bibliotece dominikańskiej w Gandawie. Jeden z nich został spisany w 1515 roku przez Mikołaja de Roosendaela; inny, jak się wydaje — przed rokiem 1450. Gdyby Bernard trzymał się tych rękopisów, odniósłby wielki sukces; ale właśnie wówczas jego przyjaciel, który odnalazł egzemplarz Traktatu o muzyce Hieronima z Moraw, wysłał mu długie wyciągi z dzieła średniowiecznego teoretyka. Bernard, nieświadomy, że wyciągi odnosiły się do muzyki menzuralnej średniowiecza, a nie śpiewu gregoriańskiego, poddał się wpływowi reguł Hieronima i — do pewnego stopnia — błędnego graduału medycejskiego. Rezultat, książka licząca 456 stron, został opublikowany w Gandawie w 1854 roku pod tytułem Cantus Missarum[6].
W 1861 i ponowie w 1873 roku ojciec Bernard opublikował procesjonał zakonu; ale w obu wydaniach wciąż trzymał się teorii Hieronima z Moraw. Trzecie, lepsze wydanie opublikował w 1894 roku. Pełny antyfonarz opublikował w 1862 i 1863 roku. Kiedy generałem został Larroca, polecił Bernardowi, by przygotował nowe wydanie graduału, oparte na prototypie Humberta. Efektem był graduał z 1890 roku[7].
Bernardowi zawdzięczamy jedyny pełny ceremoniał, jaki kiedykolwiek został opublikowany przez zakon. Widzieliśmy, jak przez kilka wieków kapituły generalne wielokrotnie prosiły o opracowanie tej książki. Jej przygotowanie kosztowało prawie dwanaście lat pracy. Gdy Bernard skończył pracę, Jandel sam starannie ją sprawdził i poprawił pewne sekcje; nie usatysfakcjonowany, kilkakrotnie zlecał różnym ojcom poprawienie rękopisu[8]. Został on ostatecznie opublikowany w 1869 roku w Malines.
Ceremoniał stanowił wyraźny postęp w dziedzinie rubryk. To, co Castrucci — mimo poważnych błędów — zrobił w przypadku rubryk mszalnych, Bernard wykonał dla całego oficjum liturgicznego. Od XIII wieku aż po czasy Jandela ordinarium zakonu zawsze zakładało, że mniejsze szczegóły wszystkich obrzędów będą przechowywane w formie tradycji. Castrucci spisał wiele z tych rubryk, ale tylko dla mszy. Bernard musiał zebrać wszystkie rubryki przekazane przez tradycję, rozróżnić, które stanowiły samowolne nowości współczesnego pochodzenia, a które były w autentycznym użyciu; wyszukać rubryki rozproszone po wszystkich księgach liturgicznych; a w końcu zaczerpnąć z akt kapituł generalnych wszystkie rozporządzenia dotyczące rubryk. Z naprawdę nadzwyczajną cierpliwością i wytrwałością Bernard zebrał cały ten materiał, sklasyfikował go i rozmieścił pod logicznymi nagłówkami.
Wśród wielu trudności, które napotkał, jedna była dla niego nie do pokonania. Nie było zamiarem św. Dominika, aby jego synowie przyjmowali opiekę nad parafiami; stąd ordinarium dominikańskie nie zawierało rubryk dla nabożeństw parafialnych. W dodatku od schyłku średniowiecza w Kościele wprowadzono nowe nabożeństwa i praktyki liturgiczne, na przykład częstą komunię św. laikatu, błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem i nabożeństwo czterdziestogodzinne. Ani Bernard, ani Jandel nie mieli upoważnienia do wprowadzenia rubryk dla tych obrzędów. Dlatego Bernard mógł się jedynie opierać na zwyczaju (jeśli był dobrze ustalony), na decyzjach kapituł generalnych, a przede wszystkim na dekretach Świętej Kongregacji Obrzędów, jeśli odnosiły się one do naszego rytu. Gdy źródła te pozostawiały lukę, brak nie był wypełniany, jak można by uczynić, aktualnymi rubrykami rzymskimi. Innymi słowy Bernard był dokładnym przeciwieństwem Castrucciego: obawiał się wprowadzić choćby jedną rubrykę, która by nie była czysto dominikańska, nawet jeśli taka metoda postępowania oznaczała pozostawienie jego ceremoniału niepełnym. Mimo tej słabości, jego wiedza, cierpliwość i głęboki zmysł odpowiedzialności umożliwiły mu stworzenie naprawdę znakomitego dzieła.
Jednakże szczerość zmusza do przyznania, że ceremoniał został oszpecony błędem, którego łatwo można było uniknąć. Jest nim nieszczęśliwa praktyka używania w książce rubryk synonimów — praktyka, która może tylko rozbudzić niepewność i niejasność. Na przykład rubrykę nakazującą kapłanowi skłonienie głowy ceremoniał wyraził różnymi sposobami: caput inclinet, caput devotius inclinet, reverenter caput inclinet, exhibeat reverentiam, inclinato capite, reverenter (!) i w końcu cum omni reverentia (!). Następnie, niejako dla równowagi, ceremoniał używa czasami słowa reverenter w jego prawdziwym znaczeniu („nabożnie”) i nie oznacza to skłonu głowy! Tak samo jest z używaniem słów i fraz oznaczających akt przyklęknięcia.
Być może Bernard nie był odpowiedzialny za tę mylącą metodę pisania, ponieważ ceremoniał przed ostatecznym opublikowaniem przeszedł przez wiele rąk. Jednak pomijając ten błąd, ceremoniał był, ogólnie rzecz biorąc, dziełem godnym uznania; i jest godne ubolewania, że po jego porządnym wypróbowaniu nie uzyskano koniecznego upoważnienia, pozwalającego zarówno na wprowadzenie rubryk dla wszystkich nabożeństw parafialnych, jak i na wyeliminowanie mniejszych usterek książki. Do dzisiaj ceremoniał Bernarda pozostaje jedynym, jaki został kiedykolwiek opublikowany przez zakon.
Chociaż ojciec Bernard sięgnął po prawdziwy triumf, opracowując ceremoniał, który otrzymał oficjalne zatwierdzenie zakonu — a zatem odnosząc sukces, którego nie udało się osiągnąć żadnemu z jego poprzedników — wciąż sądził, że nie zrobił wystarczająco dużo dla chwały służby Bożej. Jeszcze raz zatem poświęcił swe siły na przygotowanie poprawionych wydań śpiewu dominikańskiego. Dopiero śmierć położyła koniec nadzwyczajnym trudom ojca Bernarda (1899); i w nekrologu kapituły, która zebrała się w Gandawie dwa lata później, zakon wyraził wdzięczność dla niestrudzonego twórcy oraz uznał go za „rzeczywistego odnowiciela obrzędów i śpiewu zakonu”[9].

Laporte poprawia księgi liturgiczne

Niedoskonała restauracja śpiewu dominikańskiego oraz ciągły strumień nowych świąt wypływający ze Świętej Kongregacji Obrzędów (którego akceptacja była obowiązkowa) wkrótce spowodowały konieczność kolejnej rewizji. Generał Andreas Frühwirth przydzielił to zadanie jednemu z najlepszych liturgistów, jakich zakon wydał w ciągu wielu wieków, Wincentemu Laporte’owi, członkowi prowincji tuluskiej. Ponieważ był on najwyższej klasy muzykiem, nie mającym wielu, którzy mogliby nad nim górować, gdy chodzi o znajomość zasad śpiewu, było naturalne, że najpierw powinien on poświęcić uwagę muzycznym księgom zakonu. Pierwszym owocem jego starannych prac była Vesperarum Liber, opublikowana w Rzymie w 1900 roku. Laporte przywrócił wszystkie ćwierćkreski, półkreski itd., które Bernard pominął za radą Dom Pothiera. Uświadomił sobie, że nie oznaczają one pauz, jak poprzednio myślano, lecz wpływają na wartość nuty bezpośrednio poprzedzającej kreskę. Laporte był wystarczająco pokorny, aby wyznać, że znaczenie pewnych symboli Humberta nie jest dla niego jasne[10].
Świątobliwy Jacek Maria Cormier, który po Frühwirtcie objął urząd generała, zatrzymał Laporte’a jako redaktora ksiąg liturgicznych. W 1907 r. gotowy był graduał, w 1910 roku — Triduo ante Pascha, w następnym roku completorium, a w 1913 roku procesjonał. Oprócz ksiąg do śpiewu Laporte poprawił i opublikował w 1903 roku diurnał, w 1908 roku mszał, a w 1909 roku — brewiarz. Pod względem dokładności tekstu, przejrzystości rubryk i wygody układu było to najlepsze wydanie brewiarza dominikańskiego, jakie kiedykolwiek zostało opublikowane. Zakon miał prawdziwe szczęście, przyjmując od tego skrupulatnego uczonego owoce prawie czterdziestu lat badań[11].
Od początku XIX wieku dodano do kalendarza liturgicznego więcej świętych dominikańskich niż przez wszystkie poprzednie stulecia. Jest to następująca lista:
Przez Piusa VII: Maria Bartłomieja Bagnesi (28 maja), Małgorzata Węgierska (26 stycznia), Sadok i jego towarzysze (2 czerwca), Katarzyna z Racconigi (5 września), Jakub z Voragine lub Varazzo (13 lipca), Franciszek de Posadas (20 września), Antoni della Chiesa (25 lipca), Szymon Ballachi (3 listopada), Andrzej z Peschiery (19 stycznia) i Konstanty z Fabriano (25 lutego).
Przez Leona XII: Willana Botti (28 lutego), Bernard Scammacca (9 lutego), Jakub z Ulm (12 października), Jordan z Saksonii (15 lutego), Imelda Lambertini (16 września), Magdalena Panatieri (14 października), Mikołaj Paglia (14 lutego) i Joanna de Aza (2 sierpnia),
Przez Piusa VIII: Klara Gambacorta (17 kwietnia).
Przez Grzegorza XVI: Henryk Suzo (2 marca), Jan Dominici (10 czerwca), Jordan z Pizy (6 marca), Manes (30 lipca), Jan Macias (3 października) i Marcin de Porres (5 listopada).
Przez Piusa IX: Damian z Finalborgo (26 października), Wawrzyniec z Ripafratta (18 lutego), Bartłomiej Cerveri (21 kwietnia), Dominik i Grzegorz (26 kwietnia), Sybillina Biscossi (18 marca), Maria Mancini (22 grudnia), Ajmon Taparelli (21 lutego), Stefan Bandelli (7 czerwca), Piotr z Rumy (7 listopada), Marek z Modeny (3 lipca), Antoni Neyrot (10 kwietnia), Jakub Benfatti (29 listopada), Wilhelm Arnaud lub Arnoldus i jego towarzysze (29 maja), św. Jan z Kolonii (9 lipca), Alfons Navarrete i jego towarzysze (1 czerwca), Gwala (3 września), Augustyn z Biella (27 lipca), Krzysztof z Mediolanu (1 marca) i Reginald z Orleanu (12 lutego).
Przez Leona XIII: Bertrand z Garrigue (6 września), Ludwik Maria Grignon (23 maja), Diana, Cecylia i Amata (9 czerwca), Piotr Sans i jego towarzysze (27 maja), Innocent V (22 czerwca), Rajmund z Kapui (5 października), Ignacy Delgado i jego towarzysze (11 lipca) i Andrzej Abellon (17 maja).
Przez Piusa X: Hieronim Hermosilla i jego towarzysze (6 listopada), Zdzisława (28 listopada), Jan z Vercelli (2 grudnia) i Franciszek de Capillas (15 stycznia).
Przez Benedykta XV: Isnard (22 marca) i Dominik Spadafora (3 października).
Przez Piusa XI: Andrzej Franchi (30 maja), Hosanna z Kotoru (27 kwietnia) i św. Albert Wielki (15 listopada).
Przez Piusa XII: św. Małgorzata Węgierska (26 stycznia)[12].
Z listy widać, że dwojgiem ostatnich świętych dodanych do kalendarza dominikańskiego były osoby, które wstąpiły do zakonu u początków jego historii. Jedną z nich był człowiek, którego właśni współcześni okrzyknęli „dziwem i cudem epoki”. Mało było ludzi w długiej historii Kościoła, którzy wyświadczyliby mu większe usługi. Albert był bowiem pierwszym wśród intelektualnych gigantów średniowiecza, który jasno rozpoznał najwyższą wartość, jaką system filozoficzny Arystotelesa (a nie system Platona) mógł mieć dla katolickiej teologii; i poświęcił lata studiów, nauczania i pisania, aby dowieść tego przekonania przed swoimi współczesnymi. Gdyby Albert nie położył tak szerokich i trwałych fundamentów, jego sławny uczeń nie byłby zapewne w stanie zbudować tak wspaniałej konstrukcji.
Teraz, po sześciu i pół wiekach opóźnienia, chrześcijaństwo w końcu uznało swój dług wobec tego naprawdę nadzwyczajnego człowieka. 16 grudnia 1931 roku Pius XI dekretem ogłosił Alberta Wielkiego Doktorem Kościoła. Było to równoznaczne z ogłoszeniem go świętym. Jego święto miano obchodzić w całym Kościele zachodnim w dniu 15 listopada. W swym liście papież Pius XI stwierdził, że Albert Wielki miał słuszne prawo do tego wyróżnienia: „Z wyjątkiem św. Tomasza nie ma chyba żadnego innego Doktora Kościoła, który by uzyskał tak wielki autorytet w filozofii, teologii i interpretacji Pisma Świętego”[13].
Ostatnim członkiem zakonu dominikańskiego, któremu przyznano „najwyższe zaszczyty kultu świętego”, jest św. Małgorzata Węgierska. Była ona córką Beli IV, króla Węgier, i bratanicą św. Elżbiety z Turyngii. Jest właściwe, żeby jej imię zamykało tę listę w historii liturgii dominikańskiej, ponieważ święta ta złożyła profesję zakonną na ręce wielkiego dominikańskiego liturgisty, Humberta z Romans. Krótko po jej śmierci podjęto starania o jej kanonizację i w latach 1275–1276 proces został rozpoczęty[14]. Protokół z postępowania mówi o 74 cudach; o cudach uczynionych na ich rzecz zeznało 27 świadków. Chociaż całe Węgry zawsze kochały i czciły Małgorzatę jako świętą, tytuł ten został dopiero niedawno nadany jej formalnie przez Kościół. 19 listopada 1943 roku papież Pius XII uroczyście orzekł, „że błogosławiona dziewica Małgorzata z królewskiego rodu Arpadów, mniszka zakonu św. Dominika, jest święta i ma być wpisana do kalendarza świętych, że wspomnienie jej ma być czynione w rzymskim martyrologium co roku w dzień jej narodzin, mianowicie 18 stycznia, i że ma być czczona wśród Świętych Dziewic z pobożnym nabożeństwem”.
Jego Świątobliwość zakończył dekret słowami nadziei, że Małgorzata na nowo podejmie swą misję ofiara przebłagalnej przed Bogiem, nie tylko za jej umiłowany kraj rodzinny, lecz także za wszystkie narody toczące obecnie między sobą tak zaciekłą wojnę; i że przez jej ustawiczne i potężne modlitwy może ona wyjednać dla ludzkości pokój mocno oparty na sprawiedliwości i miłosierdziu Chrystusa[15].

Spis treści książki

Przypisy:
  1. Cormier, Vita del R.mo… Jandel, s. 172. To Jandel jako pierwszy poświęcił zakon dominikański Najświętszemu Sercu Jezusa (7 marca 1872 roku). Por. dz. cyt., s. 555–557; Walz, De Veneratione divini Cordis Jesu in Ord. Praed., s. 98. Frühwirth (29 września 1891 roku) odnowił tę konsekrację (Walz, dz. cyt., s. 100–101). []
  2. O czujnym strzeżeniu przez ojców ich trzynastowiecznego dziedzictwa muzycznego świadczą napomnienia niezliczonych kapituł generalnych. []
  3. Bewerunge, „Plain-Chant”, w: CE, t. XII, s. 146. []
  4. Bernard to nazwisko tego zakonnika; jego imię zakonne brzmiało Pius. []
  5. Wagner, Entführung in die Gregorianischen Melodien, t. I, s. 213, przyp. 1. []
  6. Wstęp do Cantus Missarum, III nn.; Laporte, Précis Historique, s. 219–222, 281 n.; Walz, Compendium, s. 461; Acta Cap. Gen. Gandavi (1901), s. 209–210; Cormier, Vita del R.mo… Jandel, s. 310–311. []
  7. Laporte, dz. cyt., s. 281, przyp. []
  8. List Jandela poprzedzający Ceremoniał, s. XX. []
  9. Eclogia Nonnullorum Fratrum Defunctorum, cytowana wyżej. []
  10. Wprowadzenie do Vesperarum Liber. []
  11. Należy głęboko żałować, że ojcu Laporte’owi zabrakło czasu na zredagowanie jego obszernych materiałów dotyczących liturgii dominikańskiej. Oprócz prac nad przygotowaniem różnych wydań ksiąg liturgicznych, angażował się on także w przygotowanie edycji leonińskiej dzieł św. Tomasza z Akwinu. Byłoby niesprawiedliwe osądzać go w świetle artykułu wydanego w Analecta z lat 1917–1918; został on napisany w pośpiechu w bardzo obciążonym czasie i tylko po to, by spełnić pilne błagania nowicjuszy, którym niczego nie potrafił odmówić. Oficjalista prowincji francuskiej poinformował autora, że wszystkie papiery i notatki ojca Laporte’a zostały przekazane ojcu L. Rousseau. []
  12. Ponownie przypominamy czytelnikowi, że daty niektórych świąt dominikańskich były kilkakrotnie zmieniane; podajemy daty użyte w chwili umieszczenia świąt w kalendarzu liturgicznym całego zakonu po raz pierwszy. []
  13. Acta Apostolicae Sedis, t. XXIV (1932), s. 11. Opis osób, które w czasach współczesnych nieprzerwanie pracowały nad doprowadzeniem do skutku kanonizacji Alberta, zwłaszcza kardynała Frühwirtha, Paula von Loë, Heriberta Scheebena i A. Walza, można znaleźć w: AOP, t. XL (styczeń-luty 1932), dedykowanym św. Albertowi Wielkiemu. []
  14. Acta SS., II Januarii, s. 897–898. []
  15. Acta Apostolicæ Sedis, t. XXXVI (1944), s. 39. []